Karol Lewicki. Chyrowiak, który przerwał milczenie o Zakładzie
Za czasów komuny Zaklad oo. Jezuitów byl tematem tabuizowanym. Po 1946 roku w literaturze drukowanej prawie nie było publikacji o Zakładzie. Przerwał to milczenie w 1989 roku Karol Lewicki, który opublikowal książkę „Chyrowskie popioły”. Nizej jest przedstawiony jego życiorys, napisany przez córkę Joannę dla ukraińskiego wydania ksiażki, które okazało się we Lwowie w 2016 roku.
* * *
Rodzice mojego taty pobrali się w dojrzałym wieku; mieli już dobrze po trzydziestce. Dziadek Stanisław poszedł w ślady swojego ojca i został farmaceutą. Natomiast babcia Józefa pracowała jako nauczycielka języka polskiego do czasu pojawienia się dzieci na świecie.
Karol urodził się 28 stycznia 1921 roku w Chyrowie; jego brat Tadeusz przyszedł na świat półtora roku później. Ich rodzice posiadali dom z apteką w otoczeniu starych dębów. Na postawienie tego domu jeszcze mój pradziadek zaciągnął bankową pożyczkę. Dług został spłacony dopiero pod koniec lat dwudziestych XX wieku przez dziadka, który odetchnął z ulgą, że hipoteka jest wolna i nie trzeba spłacać rat. Niedługo się z tego powodu cieszył – wkrótce zmarł na zawał serca. Wówczas babcia podjęła ponownie pracę w szkole, natomiast w aptece pracował i mieszkał zatrudniony przez nią magister farmacji. Pomagała mu ciocia Melania, siostra dziadka. Gdy chłopcy byli mali, opiekowała się nimi Maria Chronowiąt, która – gdy podrośli – zajmowała się domem i kuchnią.
Na przyjęciach w domu Pani Lewickiej bywały najważniejsze persony z miasteczka. Dzięki tym znajomościom udało się umieścić Karola, a potem również Tadeusza, w gimnazjum w Zakładzie Ojców Jezuitów jako dochodzących uczniów, bez obowiązku opłacania internatu. Było to bardzo korzystne dla ich mamy, która borykała się z kłopotami finansowymi. Czas spędzony w tej szkole przyniósł nie tylko doskonałe wykształcenie ogólne, ale także wiele dozgonnych znajomości wśród uczniów i wspaniałych wspomnień.
Karol jako maturzysta pojechał z innymi kolegami do Węgierskiej Górki na obóz junacki, przygotowujący ich do mobilizacji. Był rok 1939. Gdy Niemcy wtargnęli do Polski 1 września, Karol i Tadeusz udali się piechotą do wyznaczonego w rozkazie miejsca zbiórki rezerwowych, ale po kilkunastu kilometrach wędrówki zostali zawróceni z drogi przez polski patrol wojskowy. Już po siedemnastu dniach z drugiej strony zaatakowali nas Sowieci. Karol podjął studia na Politechnice Lwowskiej na wydziale leśnym, a Tadeusz zatrudnił się na kolei. Musieli mieć odpowiednie dokumenty, aby unikać wywózki na Sybir.
Okupant w Chyrowie zmieniał się, a braciom Lewickim udawało się przetrwać. Opiekowali się mamą i ciocią Melanią. Dom był zajęty przez oficerów obcych wojsk, a oni koczowali w suterenie. Pod koniec wojny uciekli z Chyrowa do Rzeszowa w Generalnej Gubernii. Tam mieszkały ich kuzynki – Maria Lewicka i Stanisława Wisłocka (z domu Lewicka). Jednak wkrótce pojawiła się tam II Armia Wojska „Polskiego”. Został wydany rozkaz, że wszyscy mężczyźni mają dać się zwerbować. Były nawet łapanki i kontrole w domach. Do domu kuzynek raz wpadli żandarmi w poszukiwaniu kandydatów na żołnierzy, ale Karol i Tadeusz ukryli się w porę w szafie na werandzie.
Niestety zapanował tak straszny głód, że chłopaki sami zgłosili się do komisji poborowej. Tato wspominał niechętnie wojsko z tamtych czasów. Na szczęście nie musiał strzelać do wroga, gdyż trafił do oddziału medycznego, tak jak i jego brat. Szlak tej armii wiódł przez Kraków, Breslau, Gerlitz, aż do Dresden na skutek bezsensownych rozkazów generała Świerczewskiego, zwanego ironicznie Walterem. Oddział rozwiązano dopiero w 1947 roku i wówczas tato osiadł we Wrocławiu. Jego mama i ciocia Melania jako repatriantki trafiły do Warszawy. Bracia Lewiccy otrzymali propozycję z Izby Aptekarskiej, że dostaną stypendia, jeśli podejmą studia na farmacji we Wrocławiu. Tak też zrobili.
Oprócz nauki musieli również pracować, gdyż pomagali finansowo mamie i cioci. Grali „do kotleta” w restauracji przy ul. Ruskiej – tato na pianinie, a wujek Tadeusz na skrzypcach. Dodatkowo tato prowadził tamże buchalterię.
Pod koniec studiów dowiedzieli się, że ostatnie roczniki farmacji, medycyny i stomatologii (mężczyźni) zostają przeniesieni do nowo powstałej Wojskowej Akademii Medycznej w Łodzi. Po zdaniu magisterium musieli wziąć udział w szkoleniu wojskowym, wszyscy w stopniu szeregowców, niezależnie od tego, że wielu z nich było na wojnie, a niektórzy mieli nawet stopnie oficerskie z przedwojennego wojska. Później odczytano rozkaz, że wszyscy pozostają w wojsku zawodowym. Karol najpierw był skierowany do pracy do Gołdapi, później do Puław, a na końcu do Wrocławia. Ożenił się z Zofią Agopsowicz, która również przywędrowała do Polski zza Buga. W 1956 roku urodziła się córka Izabella, a w 1960 roku – Joanna. Karol pracował w szpitalu wojskowym we Wrocławiu. Pracę w wojsku zakończył w randze podpułkownika, przechodząc na wcześniejszą emeryturę w latach siedemdziesiątych. Wcześniej nie było to możliwe ze względu na totalitaryzm w PRL-u.
Karol nie wyobrażał sobie życia bez pracy. Dlatego podjął się tłumaczenia książek niemieckich na język polski. Wtedy też powstał pomysł napisania wspomnień „Chyrowskie popioły”. Zmarł nagle na zawał serca w wieku 72 lat w dniu 1 maja podczas gimnastyki porannej, będąc w pełni sił umysłowych i fizycznych.
Autor: Joanna Lewicka, córka
Jeden komentarz
Zbeniek
Do strony tej dotarłem dzięki Tatianie Wołoszyn. Dziękuję za bardzo ciekawe wiadomości, zdjęcia, film słowacki i piękne biografie, jak ta Karola Lewickiego. Bardzo dużo pracy, którą koniecznie trzeba docenić. Jeżeli chodzi o tę biografię powyżej, to zamiast „Breslau, Gerlitz, aż do Dresden” można było napisać – Wrocław, Zgorzelec, aż do Drezna. Życzę dalszych sukcesów. Pozdrawiam serdecznie